Off Festival

dot · creep

[link widoczny dla zalogowanych]

rzecz dzieje się w mysłowicach od dnia 18 do 20 sierpnia. wstęp prawiegratis, dwudniowy karnet można kupić za 20 złotych. ktoś się skusił bądź zamierza się skusić? Wink

JonnyZielony · Low ;>

Ja jadę na 100% ;] a jakże ;]

sari · kid a

Jonny,Ke?

Swoja droga zastanawiam sie co rojka natchnelo,zeby cos takiego skombinowac... Tak, czy inaczej mysle, ze watro wybrac sie chociazby na koncert Lennego Valentino, bo "WIELKA WEAKTYWACJA" i terefere.

dot · creep

mnie ciekawi to, jak target t.love odnajdzie się przy, dajmy na to, banco de gaia.

bez wątpienia wybrać się warto (zwłaszcza jeśli mieszka się na śląsku). i to nie tylko ze względu na lv.

drac · subterranean homesick alien

Na TCIOF bym wpadła z chęcią wielką, ale to chyba na stopa bądź na skrzydłach Wink

Czyli szkoda, że odpada.

dzieciak · pablo honey

a ja jestem jeszcze ciekawy I am X.

niestety mimo ze ze śląska i do mysłowic rzut beretem nie bedzie mnie.

wielka szkoda...

falloleen · amnesiac

a mnie ten festiwal ani ziębi ani grzeje Rolling Eyes

mysz · pablo honey

bang gang :>>>>
the white birch :>

bende!
(jak tomi li dzons, w sciganym)

Low · ttmr crew

a ja wygrałem bilet na screenagers w konkursie i może wpadne, ale nic pewnego. też bym bang ganga chętnie zobaczył. no i lenny, dzięki którym wygrałem. aha, no i mysz live będzie, bootlega zrobie.

dzieciak · pablo honey

Klaudia · creep

Miałam powazne plany by jechać ale nie wypaliło...A bardzo chciałam jechać..no trudno.

Pan Stanisław · lucky

kolejny festiwal na któym piwsko będzie się lało, a pijani faceci będą sikać pod płotem, udając maczo wobec kobiet w różowych pantofelkach.
<kropka>

dot · creep

dzielić się.

pojechałam dla white birch, lv i lachowicza, bang gang oraz cracow klezmer. klezmerzy nie przyciągnęli rzesz i bardzo przyjemnie słuchało się ich w kameralnym gronie, gdzie nikt nie narzekał, ze muzyka jest niedzisiejsza/nieciekawa, jedna z przyjemniejszych chwil na festiwalu. większego zainteresowania the white birch się nie spodziewałam (oni sami chyba też, bo wyglądali na zachwyconych przyjęciem) zwłaszcza, że po nich na dużej scenie grali iamx. jednak sporo ludzi opuściło bisujące sofa sorfers i udało się zająć miejsce z przodu. cudnie było. bang gang inny niż zazwyczaj, lekko pijany, dzierżący w ręku wymiętą kartkę ze słowami poszła karolinka. bardzo przyjemnie żenujący :>, uroczy właściwie. kończąc: lv nikogo nie zawiodło, ale większej ekstazy też niestety nie wzbudzili. publiczność w większości nie ta. dvd raczej nabędę Wink

[jeszcze nawias - mam zamiar mówić ludziom, żeby po moim festiwalu wpadali do rojka, niepotrzebnie.]

Low · ttmr crew

hm. moje odczucia:

hurt: kupa, kupa, kupa i w dodatku profanacja song 2 blura z jakimś tekstem "załóż własną religie" generalnie - wtf?
tciof: tez kiepsko. nagłośnienie do kitu, pomyłki. koszulka borysa spoko.
maria peszek: jak grała to byłem z myszem i de (i dwoma osobami jeszcze) na piwie i było bardzo fajnie, mówie wam.
bang gang: pozamiatali, więcej pisałem na porcku i [link widoczny dla zalogowanych].
lenny valentino: tez pisałem na porcku i tam, jednak powtórzę: zachowanie ludzi zenadne momentami, koncert bardzo dobry w kierunku rewelacji.

czus.

mysz · pablo honey

tciof: chyba już jestem ich tru fanem, gdyż był to mój trzeci zaliczony koncert tej formacji w ciągu niespełna roku. Przepraszam, tak wyszło no. Na open'erze zagrali lepiej. eod.
edit: proponuję żeby do swoich występów scenicznych dołączyli, wzorując się nieco na Majewskim, żenujący dowcip basisty.

bang gang: spodziewałem się innego koncertu, w ogóle inaczej to sobie wyobrażałem, ale to co oni zrobili na scenie przerosło mnie kompletnie. Please, don't think we're alcoholic.... Byli niesamowici, to trzeba było po prostu widzieć i słyszeć, ponieważ słowa nie oddadzą w pełni tego przeżycia. Diabelski śmiech basisty, rozmowy z publiką, śpiew perkusisty, rewelacja. Minus mają za to że nie zagrali It's alright.
No i możliwość zobaczenia ich pijanych, zataczających się późną nocą na terenie festiwalu - bezcenne.
Szkoda tylko że straciłem kompletnie głos tego dnia i nie dane mi było z nimi porozmawiać.

lenny valentino: stałem jak zaczarowany...

i to było by wszystko jeśli chodzi o dzień pierwszy.

john porter: bardzo miły koncert, siedzieliśmy w pewnej odległości od sceny, dobre kawałki... szkoda tylko że grał o tak wczesnej porze.

pustki: całkiem przyjemnie się słuchało, wreszcie dane mi było poznać ten zespół, odczucia pozytywne chociaż z drugiej strony nic wspaniałego. Sympatyczny wokal Baśki. Smile

No i dobry kontakt z publiką a to dzięki osobie basisty (tak mi sie zdaje z daleka ze to był bass właśnie Very Happy

)

(daruję sobie w tym miejscu zarówno strachy oraz tlove bo to było dość żenujące (ci ostatni ciut lepsi - zagraliKing'a). Poza tym, słuchając tych dwóch zespołów czułem się jak na jakimś festynie rodzinnym, a nie festiwalu. nvmd.)

sofa surfers: momenty bardziej noise'owe były spoko, chwilami ocierały się o wspaniałość, ale zdarzało im się nudzić i to nawet dosyć często, nie rozumiem czemu tak długo grali, naprawdę.

the white birch: fenomenalne, bardzo mi się spodobało. Tylko problemem była publika. Fuck no, jeśli komuś się nie podoba takie granie to niech spada na piwo, albo pomachać cabanem przy drum'n'bass, a nie rzuca teksty w stylu: "przeciez my zaraz zaśniemy", "ale nudzą" etc.
Ale najwyraźniej masochizm jest ostatnio modny, cóż... Koncert był świetny. Nastrojowy, klimatyczny, piękna muzyka, zmrok i pełno drzew dookoła. :>

iamx: i tutaj jest problem, bo zasadniczo skreśliłem Cornera po przesłuchaniu Kiss + Swallow, ale na Boga, jakież to było krótkowzroczne. Koncert był niesamowity, genialny, cofam wszystkie złe słowa wypowiedziane na temat tego człowieka. I mean it. Kto nie był niech żałuje. Kawałki zostały zagrane z taką energią, takim kopem, po prostu, że się tak brzydko wyrażę, rozpierdalały, jeden po drugim. Boskie. Nie wiem czy nie był to najlepszy koncert tego festiwalu, z pewnością była to dla mnie największa niespodzianka.
A utwór President dołączam do moich personal fav.

I to zamyka kwestie muzyki.

Pole namiotowe ~1km od festiwalu, w środku osiedla, podobno najgorszego w całych Myslo. Ochrona czasami dawała ostro dupy. Pare niedociągnięć organizacyjnych, ale jak na debiut było naprawdę dobrze.
Pozostaje trzymać kciuki żeby wyrosło z tego coś dobrego za kilka lat.